Polski oręż

Polski oręż

KMICIC

Ostatnimi czasy pałętam się trochę po kraju. Zawsze znajduję coś nowego, ale odwiedzam także stare kąty w których byłem 5, 10, 15 lat temu. Zmiany są duże. Niestety w niektórych miejscach zmiany idą w dziwną stronę. Wszystkiemu winne są pieniądze, a właściwie ich brak. Rozumiem nowego właściciela fortu Ostróg w Srebrnej Górze, który uprzątnął całą fosę z zalegającego gruzu, rosnących drzew i krzewów i stara się przywrócić dawny blask. Zrobił gość dobrą robotę. Rozumiem, że potrzebuje na to pieniędzy, że musi jeszcze z czegoś żyć. Ale, że na forcie, na którym w czasie II wojny światowej funkcjonował Oflag VIII b dzisiaj działa „wystawa” średniowiecznych narzędzi tortur – tego już nie rozumiem. Niby ma to przyciągnąć turystów, a wraz z nimi pieniądze, tylko czy na pewno? Właściwie gdzie się nie ruszyć – w nadmorskich kurortach, górskich uzdrowiskach, a często w miejscach, które niewiele mają do zaoferowania są takie wystawy. Dlaczego wiec w Srebrnej Górze, która przyciąga turystów malowniczym położeniem, wspaniałą twierdzą i kapitalną historią, w której nietuzinkową rolę odgrywa słynna ucieczka ze wspomnianego oflagu próbuje się zainteresować odwiedzających średniowiecznymi torturami? Nie mam pojęcia.

W takich obiektach bardzo dużo zależy od gospodarza. Od tego czy ma wyobraźnie, czy będzie tylko stąpał po utartych ścieżkach. To samo tyczy się placówek muzealnych. Niektóre z nich skostniałe, kierowane w oparciu o dewizę: „zawsze tak było więc po co zmieniać” są skazane na jednorazowego odbiorcę. Raz widziałem i wystarczy. Nie ma nic nowego, nic się nie dzieje więc po co wracać? Jednak są miejsca, gdzie wracać warto, a nawet należy. Takim miejscem jest Kołobrzeg i Muzeum Oręża Polskiego.

Od mojej ostatniej bytności w Kołobrzegu minęło wiele lat. Ostatni raz tam byłem bodajże kiedy „Latebra” otwierała kasę pancerną w Urzędzie Miejskim. Do kasy przepadły klucze, a spodziewać się było można wszelakiej zawartości. Skończyło się na znalezieniu bloczków mandatowych z lat 60 ubiegłego wieku. Byłem wtedy również w muzeum. Nic nowego. Nic czego nie widziałbym już wcześniej. Jednak lata popłynęły, a niektórzy z poszukiwaczy „poszli w ministry”. Jedni zostali archeologami, inni przedsiębiorcami, a jeden nawet dyrektorem Muzeum Oręża Polskiego. Paweł Pawłowski, niektórym znany jako „Paulus”, w środowisku poszukiwaczy funkcjonuje od dawna. Kiedyś szukał, zbierał i wymieniał militaria, ale widać czegoś było mu brak dlatego się postarał i został dyrektorem. Teraz ma pieczę nad drugim co do wielkości w Polsce muzealnym zbiorem militariów. Od Pawła potrzebowałem zdobyć pewne informacje do jednego z odcinków „Poszukiwaczy Historii” dlatego razem z ekipą filmową trafiłem we wrześniu do kołobrzeskiego muzeum. Czekając na dyrektora mieliśmy okazję przyjrzeć się zbiorom wśród których chyba każdy miłośnik tematu znalazłby coś dla siebie. Mundury, broń, dokumenty, zdjęcia. Różne epoki, różne walory. Dla poszukiwaczy niewątpliwą perełką jest jeden z działów zatytułowany: „Archeologia pól bitewnych”, są tam nawiązania do kultowej „Archeologii Wojskowej”, jest sporo wykopanych militariów, ale z kontekstem, dobrymi opisami, czyli tym, co często niektórzy poszukiwacze pomijają, bo liczy się fant i jego stan, a nie skąd pochodzi. Mnie urzekła diorama przedstawiająca ostatni akt walk o Festung Kolberg. Na ścianie widnieje duże malowidło, w którego punkcie centralnym znajduje się latarnia morska atakowana „od strony widza”. Na obrazie przedstawiono ogrom zniszczeń, które napiętnowały Kołobrzeg. Obraz ciekawy. Batalistyczny. Jednak nie wywierałby dużego efektu gdyby nie uzupełniono go najróżniejszymi przedmiotami rozłożonymi na podwyższeniu wysypanym białym żwirem. Lufy od flaków, zasobnik, postrzelane działko, niemieckie worki po cemencie, czy skrzynka z butelkami od piwa dają świetny efekt przestrzenny. Widz znajduje w tym świetną perspektywę, której fotografia nie odda. Co ważne – diorama nie jest oddzielona szybą od zwiedzających, można sobie spojrzeć pod każdym kątem i poczuć bliskość przedmiotów. Ciekawostek w muzeum jest dużo: przerobione na kanki puszki po maskach przeciwgazowych, wrośnięty w dwa pnie drzewa karabin, czy stojący w plenerze Panzernest – przewoźne stanowisko pancerne dla karabinu MG, to tylko niektóre z pośród wielu.

polski oręż

Paweł Pawłowski i legendarny Ur

Dla nas oprócz rozmowy z Pawłem ważny był również Ur, który dzięki uprzejmości dyrektora został wydobyty z muzealnej gabloty i zaprezentowany przed kamerą. Tak sobie później gawędziłem z reżyserem Rafałem Czaplińskim, że zdecydowana większość zwiedzających przechodzi obok Ura wręcz nie zwracając na niego uwagi. Nie wiedzą, co widzą. Ot, kolejny karabin. A przecież mając takie cudo można nadać mu odpowiednią rangę i oprawę, opowiedzieć historię jego nazwy, legendarnych wyczynów oraz unikatowości. Można, gdyby muzeum było większe, a Ur znalazłby się w centralnym miejscu poświęconej tylko jemu ekspozycji. Zresztą znając Pawła, kto wie, czy nie przygotuje na ten temat kiedyś wystawy czasowej, które dość często organizuje. Już od 10 października będzie nowa poświęcona historii maskowania i na pewno zrobiona na wysokim poziomie. Szkoda tylko, że Kołobrzeg jest tak daleko, ale jeżeli na jednej szali położyć Muzeum Oręża i bliską odległościowo Srebrną Górę z jej „średniowieczem”, to jednak wolę pojechać z Wrocławia nad morze. Dobrze, że nasi idą czasami w „ministry”.

Radek Biczak

P.S.

Jeśli ktoś ma potrzebę się ze mną skontaktować, żeby skomentować tekst, albo ma ciekawy pomysł na jeden z odcinków „Poszukiwaczy Historii”, może pisać na adres rbposzukiwaczehistorii@gmail.com