W 2004r mieszkałem w Otominie i przechadzałem się po okolicach z psem… gdzie oczy poniosą… 😉
Trafiłem na wzgórze położone przy głównej arterii z Gdańska do Żukowa.
Kompletnie odludne i spokojne miejsce, pola, lasy, sielaneczka…
Nagle na łące ujrzałem kawałki aluminium, poskręcane i pomalowane na zielono.
Jeszcze tego dnia zebrałem z powierzchni około setki podobnych kawałków, nie miałem pojęcia, że to mogą być fragmenty samolotu. Dopiero jak znalazłem blachę z napisami po rosyjsku, załapałem co to!
Podekscytowany odkryciem zacząłem wypytywać mieszkańców okolic o okres wojny i przywoływałem moim uszom ich wspomnienia. Jedna wypowiedź szczególnie zapadła mi w pamięć.
Pewna Pani z Sulmina szczególnie zainteresowana moimi pytaniami rozwinęła opowieść jak to chodziła w pobliżu do szkoły, jak była świadkiem makabrycznych widoków po katastrofie lotniczej właśnie na wzgórzu, gdzie aluminium potwierdzało historię. Przekonywała, że to niemiecki, duży samolot w czasie okupacji jesienią około roku 1943r, paląc się spadł na te pola. Dzieci ze szkoły wybiegły zobaczyć co się stało. Widok jaki zastały wrył się w pamięć na zawsze. Szczątki ludzkie zwisały z drzew i walały się po łące. Samolot zarył w podmokłą łąkę na kilka metrów, skrzydła odłamane, tylko kawałek kadłuba i ogon wystawały z gruntu. Dzieciaki pod wieczór zostały przepędzone przez wojsko niemieckie, które zjawiło się na miejscu po kilku godzinach. Teren został otoczony i zabezpieczony przed gapiami. Starsza Pani pamięta, że po odjechaniu wojska teren był oczyszczony z ludzkich szczątków i większych elementów samolotu.
Trochę mi się to kupy nie trzymało, bo w rekach miałem ruskie blachy.
Wysłałem fotki z częściami samolotu do Muzeum Lotnictwa w Krakowie celem weryfikacji znaleziska.
Po chwili otrzymałem odpowiedź, że to IŁ 2 Szturmowik, bez najmniejszych wątpliwości.
Z taką wiedzą ruszyłem ponownie po ludzkich wspomnieniach i znowu: „Duży niemiecki samolot…”
Zdurniałem… Pole się zgadza, okres bliski prawdzie, samolot, wojna…
Odpuściłem.
Po 12 latach będąc na feralnym miejscu, gdzie woda wylała na łąkę i rybki zaczęły brać, spotkałem na brzegu wędkarza w podeszłym wieku i nie omieszkałem zapytać czy słyszał o samolocie w tym rejonie. Na co on bez namysłu odpowiedział: „ no pewnie… z kuzynem w latach 60 chcieliśmy z tej łąki silnik wygrzebać…” Ja mu o IŁ 2, on mi o niemieckim bombowcu…
Pomyślałem, że legenda o Niemcu jest mocna i coś jest na rzeczy.
Opowiedziałem mu o moim znalezisku z przed lat i oczy otworzył ze zdumienia.
Pojęcia nie miał, że 300m dalej rozbił się radziecki samolot.
A ja nie wierzyłem wspomnieniom tylko coś podobnego znalazłem i myślałem, że po sprawie.
A to był dopiero początek.
Zachęcony siłą wspomnień starszych ludzi postanowiłem zdobyć wszelkie pozwolenia, aby opowieść potwierdzić. W miedzy czasie dotarłem do innych osób potwierdzających tragedię. Dodali też, że samolot prawdopodobnie postrzelony przez pomyłkę przez własne wojsko, bo leciał nisko i płonął. Były to czasy okupacji 1943r. Teorie są dwie: awaria lub pomyłkowy ostrzał.
Rosyjski szturmowik, to Marzec 1945r i zaciekłe walki wokół Gdańska.
Zbieg okoliczności, że na jednej łące 2 samoloty! Z resztą kilka set metrów dalej, w 1994r PKS uderza w drzewo i giną 32 osoby! Paskudne miejsce! Tak dygresja…
Wykorzystując magnetometr i wykrywacz ramowy Fundacja Latebra przeszukiwała rozlewisko po lodzie wyznaczając miejsce upadku, na wiosnę ponawia sprawdzanie z pontonu. Typujemy jedno miejsce.
Papiery wciąż mielone przez biurokratów.
Wreszcie po dwóch latach przygotowań 08.09.2018r ruszamy trochę w ciemno.
Ale po 1h sukces! Trafienie w dziesiątkę!
Sporo poszycia, golenie, opona, silnik, elektryka, hydraulika…
Po dokładnym przeszukaniu urobku trafiamy na czapkę pilota i kilka blaszek znamionowych.
Mamy nadzieję, że zagadka naszego HE111 zostanie wkrótce rozwiązana.
Autor: Dominik Markiewicz